A zanim się odezwą znawcy, którzy każą mi usunąć ocenę, albo obejrzeć w całości film, to proste pytanie na umiejętność myślenia. Czy żeby ocenić ch****ą kanapkę wystarczy gryz, czy muszę zjadać chu***ą kanapkę w całości?
Korelacja między wydawaniem słabych jakościowo odnowionych wersji kultowych produkcji i wydawaniem rasistowskich produkcji jest bliźniacza. Wiecie dlaczego? Bo to są zwykle te same produkcje. Szczególnie w przypadku disneya. Cały hajs idzie na castingi, z góry ustawione na angażowanie kolorowych, czy zastępowanie oryginalnie męskich postaci, pisanie dialogów dyskryminujących facetów i kręcenie scen typu "teraz uderzysz Piotrusia, bo tak".
Innym argumentem na to jest marna egzekucja innych aspektów filmu, gdzie twórcy poszli po najniższej linii oporu. Nibylandia to jakaś islandzka wyspa nie wyróżniająca się niczym, podobnie jak cała reszta.